czwartek, 5 kwietnia 2012

Bóg a Miłość cz.1

Bóg - gdyby założyć jego istnienie - pomaga nam w życiu, nie jest ważne czy jesteśmy katolikami, muzułmanami, czy buddystami. Czy rzeczywiście On (by okazać szacunek dla wierzących - z wielkiej litery) istnieje? Mamy jakieś dowody na to? Nie będę się nad tym zastanawiał, zadawał mnóstwa pytań, ponieważ tematyką mojego bloga jest miłość. Nawiązując więc do niej zaczynam rozważania - najpierw o religii.

Poza tym, że nie mamy żadnych faktów na istnienie Boga chyba bardziej denerwuje mnie zbytnia pobożność; bigotyzm. Niektórzy ludzie chodzą do kościoła, dziesiątki godzin spędzają na kolanach w skupieniu myśląc o czymś, prosząc i dziękując za życie (stan ten podobno nazywany jest modlitwą  - czytaj: rozmową z Bogiem). Bezskutecznie. Boga może nie być. To tylko wymysł ludzi, którzy są zbyt tępi, by pojąć, że cuda same w sobie nie istnieją, a sama bajka o stworzeniu świata jakoby przez Stwórcę nie z tego świata jest śmieszna. Ulepił człowieka z gliny, albo: przez sześć dni po kolei stwarzał świat (nie wspominając już o siódmym, w którym odpoczywał, gdyż... zmęczył się).

Wszyscy Ci, którzy tak bardzo wierzą w Boga najczęściej są tylko pionkami. Bardzo łatwo ulegają wpływowi Kościoła, który wykorzystuje sytuację nawet dla korzyści finansowych (przecież nikt nie podważy tego zdania, doskonale o tym wiemy). Jeszcze inni - na przykład ja - chodzą do kościoła dla innych, bo.. "co inni powiedzą? Z takiej dobrej rodziny...". Właściwie mogę chodzić - popatrzę sobie na dziewczyny, gdyż do tego ogranicza się moje uczestnictwo we mszy. Nie wątpię, że takich osób jest więcej. Prawdziwie wierzących nie jest wiele.

Za dużo byłoby czytania na raz, więc podzieliłem wypowiedź na dwa. Akurat tak wypadło, że nawiązanie do miłości będzie w drugim poście. Jutro część druga przemyśleń. Zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O co tu chodzi? Jeśli jesteś tu pierwszy raz i chcesz dowiedzieć się więcej o Lekcji Miłości, o mnie i moim doświadczeniu - zobacz tu