Gdy myślałem nad dzisiejszym postem, w domyśle chciałem pisać o dobrych i tych gorszych momentach, kiedy na przykład sprzeczamy się (częściej staje się to nie w rzeczywistości, tylko w świecie wirtualnym) lub nie odzywamy do siebie. Akurat wczoraj nastąpił taki moment i chyba podświadomie zrobiłem pomyłkę w tytule posta, który jednak pozostawię bez korekty.
Gdyby tak przeanalizować nasze "kłótnie", które przez te prawie dziesięć miesięcy występowały sporadycznie, to tak naprawdę nie sprzeczamy się o poważne sprawy, tylko o drobnostki. Ostatnio o to, że Ona wyszła bez powiadomienia nie odpisując mi (czekałem 20 minut na Jej odpowiedź na Gadu), potem nawet za to nie przeprosiła i nie wyraziła przekonania, że to jej błąd. Chwilę później przeczytałem "dobranoc" bez wręcz rytualnej buźki (przez cały czas, gdy do siebie piszemy zawsze pożegnaniu towarzyszą pozytywne emotikony - tak żeby nam się lepiej spało), po czym usunęła swój opis skierowany pośrednio do mnie.
Jak na tę sytuację spojrzeć z boku, to wydaje się ona błaha. W rzeczywistości taką też jest i raczej nie powinienem się nakręcać i unosić honorem, że nie ma tu mojej winy. Zapomnienie głupiego "zw" (zaraz wracam) przecież może się zdarzyć każdemu, a to ów zapomnienie poskutkowało następstwami takiego Jej zachowania.
W poście o mnie (Chwila prawdy, czyli o Nim) zapisałem, że zwykle "wygarniam przy pierwszej sposobnej okazji" różne zachowania ukochanej wobec mnie, które mi nie odpowiadają. Mam taki charakter, że czasem dla odmiany muszę się pokłócić (głupota, wiem) i czepiam się czego się da. Na szczęście jednak tych chwil "złych" i "gorszych" nie ma wiele, na korzyść pozytywnych, które zapamiętamy na długie lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
O co tu chodzi? Jeśli jesteś tu pierwszy raz i chcesz dowiedzieć się więcej o Lekcji Miłości, o mnie i moim doświadczeniu - zobacz tu