"Gdzie ci mężczyźni?", śpiewała dekady temu Danuta Rinn, a dzisiaj ja... - spokojnie, nie będę śpiewał. To jeden z wielu plusów posiadania bloga, że właśnie nie mogę was katować moim "uroczym" głosem. Dzisiaj tylko zastanowię się nad odpowiedzią na to pytanie, gdyż z moich obserwacji wynika, że męscy mężczyźni wyginęli, a ich pozostałe egzemplarze chowają się pod cieplutkim pantoflem swoich wybranek, bo tam - jak wiadomo - najbezpieczniej.
Może moje przekonania nie są słuszne, pewnie zbyt mało nowoczesne. W końcu obecnie żyjemy w czasach haseł o równouprawnienie płci, ustaw o związkach partnerskich czy poszanowania praw dręczonych psychicznie przez kobiety mężczyzn. Świat powariował na tyle, że właściwie trudno jest gonić za ideałem mężczyzny, a jeszcze trudniej ocenić, kto go tak naprawdę kreuje.
Zauważyłem: w restauracji, na ulicy, przy kasach sklepów, w galeriach, że to najczęściej kobiety decydują o wyborze filmów lub dania w lokalu, płacą - ciągną za sobą zobojętniałych i sflaczałych już facetów, którzy swojego zdania mieć nie mogą albo nie chcą go mieć, bo jak już napisałem - pod pantoflem najbezpieczniej. Dlatego ze świecą szukać związków, w których męski mężczyzna istnieje i rzeczywiście decyduje o podstawowych sprawach - płaci za bilety, przyjmuje zamówienie w restauracji, wcześniej wybierając miejsce, w którym zjemy odsuwając przy tym krzesełko, i w którym to kobieta towarzyszy mężczyźnie, a nie odwrotnie. Jak dawniej.
Przy takim podziale nie chodzi bynajmniej o to, by rolę kobiety ograniczyć tylko do siedzenia w domu i zajmowania się nim, tylko by nieco ją zmniejszyć (i przez to wyrównać). Jednak przez wyżej opisane nastawienie społeczeństwa facet staje się "fajuchem", kompletnie niezorganizowaną "ciapą", która sama już nie potrafi nieczego postanowić, pozostawiając to na głowie dziewczyny czy żony. Właśnie ów kobiety - według mnie - powinny pohamować się od całkowitego rządzenia, by wreszcie na pytanie "Gdzie ci mężczyźni?" z radością w głosie odpowiedzieć: "Tu". Do tego jednak potrzeba czasu i odpowiedniego nastawienia, a nasza szarmanckość, klasa i zdolność podejmowania szybkich decyzji znowu zostaną wcielone w życie. Jak dawniej.
Mężczyźni przede wszystkim są wygodni. I gdy kobiety zaczynają im organizować czas, będąc przy tym szcześliwymi, ci cieszą się, że niewielkim wysiłkiem w związku wiedzie się dobrze. Ale w ten sposób kobiety zabijają w facetach i tak znacznie obniżoną aktywność związkowego działania - takie błędne koło.
OdpowiedzUsuńNie jestem jedną z feministek, nie dążę do równouprawnienia, a nawet się mu sprzeciwiam, o czym może kiedyś napiszę na moim blogu. Generalnie jestem zdania, że nikt nie powinien być górą, ani mężczyzna ani kobieta. Wszelkie decyzje powinno się ustalać wspólnie i dążyć do kompromisu, tylko to może zagwarantować szczęście obojgu ludziom. Siła mężczyzny polega na tym, że powinien starać się zagwarantować partnerce poczucie bezpieczeństwa i wspierać ją w trudnych chwilach, w końcu nie od dziś wiadomo, że to zwykle my kobiety jesteśmy bardziej wrażliwe. I wówczas można nazwać faceta prawdziwym mężczyzną.
OdpowiedzUsuńSzanuję Twoje zdanie i dziękuję serdecznie za komentarz :)
UsuńPiszesz, że decyzje należy podejmować wspólnie. Poniekąd masz rację. Ja jednak pisałem o sytuacjach, w których ktoś musi pełnić rolę nadrzędną. Trudno sobie wyobrazić, że za zakupy płaci się wspólnie lub wspólnie zamawia się jedzenie w restauracji (rzecz jasna ktoś z partnerów musi się odezwać przy składaniu zamówienia lub zapłaty, ktoś odpowiada np. za rezerwację stolika), więc uważam, że w takich wypadkach to mężczyzna powinien przejąć inicjatywę. Kobietę zasadniczo powinno to cieszyć :)
Dawanie partnerce poczucia bezpieczeństwa i wspieranie ją, to odrębne zachowanie, które - oczywiście - łączy się z powyższym, jednak nie dotyczy go ściśle.
Oj, zdecydowanie nie pociesza mnie ta wizja świata, ale cóż, muszę się z tym zgodzić. Większość porządnych facetów od dawien dawna jest zajęta i nawet nie śmiem spojrzeć im w twarz gdy idą sobie ze swą wybranką za rękę. Oboje przecież, on i ona przeszczęśliwi...
OdpowiedzUsuń