czwartek, 21 lutego 2013

Post powalentynkowy

Minął tydzień od "święta zakochanych" i to już ostatni moment, by móc coś jeszcze o nim napisać. W tym roku tak nieszczęśliwie nam wypadło, że czternastego lutego nie mogliśmy się spotkać i jakoś w specjalny sposób nie obchodziliśmy Walentynek. Może to i lepiej... Poniżej przedstawiam swoją opinię na ten temat.

Tak jak coraz więcej osób, zdaję sobie sprawę, że Walentynki to nie (tylko) święto zakochanych, ale firm, jak np. producentów czekolad, misiów, zabawek, porcelany, biżuterii czy kwiatów (obecnie można powiedzieć, że rozrosło się to na taką skalę, że w prawie każdym sektorze można znaleźć jakieś motywy powiązane z Walentynkami). Wiem jak często powyższe zdanie jest powtarzane, ale bądź co bądź - spora racja w tym jest. Korporacje te próbują zarobić na walentynkowym przypływie miłości i oferują nam - konsumentom - wiele gotowych pomysłów na wyznanie miłości. Oczywiście nie twierdzę tu, że są one słabe. Trzeba po prostu uważać na wiele pułapek zastawianych przez ludzi, którzy chcą na nas w ten sposób zarobić.

Jest również inne spojrzenie na czternastego lutego: mianowicie jest to okazja do tego, by móc przekazać swoje uczucia innej osobie i pewnie dlatego zostało ono stworzone. Dla niektórych świetna możliwość, by odezwać się do kogoś, poprosić o spotkanie, być zauważonym. Zupełnie krytyczne podejście do Walentynek nie jest niczym uzasadnionym, ponieważ za każdym takim wydarzeniem kryje się też wiele szans na poprawę lub zmianę chociażby stosunku do innej osoby. Jest to też alternatywa dla znudzonych sobą małżeństw i związków, by nie popaść w miłosną nudę.

1 komentarz:

  1. No właśnie, nie popaść w rutynę. Dlatego lubię takie święta.
    Poza tym, komercja nie równa się zło. A o tym często zapominamy.

    OdpowiedzUsuń

O co tu chodzi? Jeśli jesteś tu pierwszy raz i chcesz dowiedzieć się więcej o Lekcji Miłości, o mnie i moim doświadczeniu - zobacz tu